Buty Meindl Island MFS Lady Active

Początek tego roku zaczął się dla mnie niezwykle. Po szczęśliwie zaliczonej sesji, na koniec stycznia udałam się z dwoma fantastycznymi dziewczynami: Pauliną (vryga.pl) i Kingą (floatingmyboat.com) na daleką Północ. Tym samym zrealizowałam swoje marzenie. Nie dość, że udało mi się zobaczyć piękno Lofotów i Senji zimą, to dodatkowo przez cztery noce mogłyśmy podziwiać jedno z najbardziej niezwykłych zjawisk, czyli zorzę polarną.

Ale surowy krajobraz to i surowe warunki pogodowe. Dzień trwający 4 godziny, temperatura dochodząca do – 30 stopni Celsjusza i rekordowe opady śniegu wymagały naprawdę dobrego sprzętu i odzieży. Dzięki uprzejmości firmy Meindl miałam okazję przetestować jak w takim klimacie sprawdzi się model Island Lady MFS Active. Cóż tu dużo mówić,  buty okazały się absolutnie fantastyczne.

Pierwsze wrażenie po otwarciu pudełka, to, jak na kobietę przystało, to, że buty są wyjątkowo ładne. Każdy detal jest dopracowany, nawet naszywka jest świetnie dopasowana do gamy kolorystycznej całego buta. Aż chce się je nosić.

Kolejną rzeczą, na którą zwróciłam uwagę po ich założeniu, jest to jak łatwo wsuwają się na nogę. Może dla większości osób nie jest to tak istotne, ale po przetestowaniu tylu twardych butów, dla mnie była to spora różnica i zauważalna zmiana w wygodzie. Szybkie sznurownie – kolejny plus, sznurówki nie mają irytującej tendencji do rozwiązywania się i można ruszać na trasę.

Początkowo spodziewałam się, że tego typu buty będą ciążyły przy chodzeniu. Nic z tych rzeczy. Oczywiście czuć masę buta trekkingowego, ale nie jest to w żaden sposób uciążliwe. Po rozchodzeniu można zauważyć, że but dopasowuje się do stopy i staję się faktycznie Twój. Nie doświadczyłam nawet jednego obtarcia, a chodziłam w nich nawet mając tylko skarpetki stopki.  Aczkolwiek zdecydowanie doradzam wcześniejsze przymierzenie ich w sklepie, gdzie można dopasować odpowiedni rozmiar, m.in. chodząc po pochylni. Wewnętrzna wkładka dopasuje się do kształtu stopy, ale nie, gdy but będzie za mały lub za duży. A! I koniecznie należy wziąć pod uwagę ilość skarpet zakładanych w mroźnych warunkach.

Odnośnie temperatur – wkładka GORE-TEX sprawdza się całkiem nieźle. Mam ogromny problem z marznącymi stopami i dłońmi, ale w przypadku Island nie potrzebowałam grubej warstwy skarpet, przy aktywnym chodzeniu nie było problemu z utrzymaniem temperatury. Co więcej, buty okazały się równocześnie przewiewne i odprowadzające. Czy to na mrozie, czy w samolocie lub pociągu – stopa nigdy się nie pociła, nie doświadczyłam w nich nieprzyjemnego dyskomfortu.

Kolejnym atutem modelu jest całkowita wodoodporność. Aż wstyd się przyznać, ale w natłoku sesji i przygotowań do dwóch wyjazdów nie zaimpregnowałam ich przed podróżą.  Ale i bez tego zdały test! Paulina przegoniła mnie przez nie jedną zaspę, a fale zalewały buty przez co najmniej 30 minut, gdy szukałyśmy najlepszego ujęcia. I nic. Zero wilgotnych skarpetek czy stóp. Ogromne serduszko.

Jedyne czego, żałuje to, że przez ogromne ilości śniegu nie udało mi się przetestować jak współgrają z przypiętymi rakami. Mam nadzieję, że w niedługim czasie uda mi się wyjść na szlak i przetestować je w nowych warunkach.

 

Podsumowując, mogę stwierdzić, że to zdecydowanie najlepsze buty trekkingowe jakie do tej pory miałam (to moja czwarta para).  Choć nie polecałabym ich na trekkingi w bardziej tropikalnych warunkach tudzież jako buty na wielomiesięczną podróż, nie takie jest też ich przeznaczenie. Jednak zdecydowanie sprawdzą się w wysokogórskich trekkingach, jak i zimowych warunkach na bardziej płaskiej przestrzeni. Zapewniają stabilizację kostki, przyczepność do podłoża, którą zapewnia antypoślizgowa podeszwa. Utrzymywanie temperatury i dostosowanie wkładki do stopy zdecydowanie podnosi komfort przy noszeniu tego modelu. Jednym słowem, nic tylko zakładać i iść w góry. Aż nie można się doczekać kolejnego wyjścia na szlak. 

Test wykonany przez Magdalenę Karasek